W wyniku zignorowania czerwonego światła oraz opadających rogatkach na skrzyżowaniu dróg i szlaku kolejowego przez kierowcę autobusu, doszło do sytuacji, która mogła prowadzić do katastrofy. Wydarzenie to wymaga teraz zbadania przez prokuratorów z Tarnowa, którzy będą musieli ocenić, czy istnieje dowód na to, że stworzyło to bezpośrednie niebezpieczeństwo dla ruchu lądowego.
Dyżurny skierował policjantów do dyspozytora ruchu kolejowego w Woli Rzędzińskiej w piątkowe przedpołudnie (19.01), po otrzymaniu informacji o nielegalnym przejeździe miejskiego autobusu przez przejazd kolejowy. Policjanci, po obejrzeniu nagrań z kamer monitoringu na ulicy H. Marusarz, potwierdzili, że kierowca autobusu miejskiego nie zważając na czerwony sygnał zabraniający wjazdu na tor, postanowił kontynuować jazdę.
Po tym, jak rogatki opadły na dach autobusu, pojazd nie zatrzymał się natychmiast, ale przejechał jeszcze kilka metrów, po czym zatrzymał się i wypuścił pasażerów. Inny kierowca, widząc całą sytuację, podniósł lekko rogatki, aby autobus mógł zjechać z torów. W wyniku tego incydentu, alarm został automatycznie wysłany do maszynistów w pobliżu, co skłoniło jeden z pociągów na trasie Tarnów-Rzeszów do zatrzymania około 120 metrów od miejsca zdarzenia.
Z powodu poważnego naruszenia przepisów ruchu drogowego przez kierowcę autobusu, policjanci zdecydowali o odebraniu mu prawa jazdy. Nagrania z przejazdu kolejowego, monitoring z kamery w autobusie oraz relacje świadków zostały zabezpieczone. Teraz prokuratorzy z Tarnowa mają za zadanie ocenić sytuację pod kątem stworzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy drogowej, co jest przestępstwem opisanym w artykule 174 Kodeksu karnego i zagrożonym karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.